wtorek, 9 września 2014

The Punisher #2 - Coyote

W porównaniu do The Punisher #1 aktualny numer znacznie podwyższa poziom - głównie pod względem scenariusza i sposobu prowadzenia narracji - oba elementy nie przypadły mi do gustu w pierwszym zeszycie, tym razem jednak sytuacja wygląda o wiele lepiej.

I mimo, że nadal nie pasuje mi setting opowieści (nie mogę się przekonać do słonecznych klimatów zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych w kontekście Franka Castle'a), to jednak w opowieść przygotowaną przez Nathana Edmondsona wciągam się coraz bardziej.


Żeby jednak nie było zbyt kolorowo - w roli rysownika ciągle Mitch Gerads i w przypadku konwencji jego stylu zdania nie zmienię - rysunki nie tylko nie pasują mi do serii The Punisher, ale również nie pasują mi do klimatu budowanej historii. Wątpię, żebym na przestrzeni przyszłych numerów się do tego stylu przekonał.

Frank Castle nadal poluje na członków gangu Dol Soles, którzy wchodzą w posiadanie niekonwencjonalnej broni stanowiącej zagrożenie dla całego regionu - tyle zarysu fabularnego, bowiem nie chcę psuć historii osobom, które nie miały styczności z komiksem, tym bardziej, że zakończenie zeszytu jak na tą konkretną serię jest dość zaskakujące.

Edmondson większą uwagę w tym konkretnym wydaniu poświęca postacią tworzącym trzon pisanej przez siebie historii - ich wzajemnym relacjom, co pozytywnie wpływa na numer i pozwala lepiej poznać bohaterów śledzonej przez czytelnika fabuły.

W komiksie jest kilka elementów, które wpływają na jego pozytywny odbiór - przemyślenia głównego bohatera, w tym świetny cytat:
Too dangerous for cops, not big enough for super heroes, but a proper fight for me...
(...) oraz ciekawa korelacja działań Franka i miejscowej policji. Co zresztą już wielokrotnie było elementem serii, jednak za każdym razem twórcom udaje się ten element przedstawić w sposób interesujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz