Historia, którą w pierwszym numerze przedstawia nam Nathan Edmondson nie jest najwyższych lotów, cóż, tak naprawdę jest zupełnie sztampowa i koncentruje się na działaniach Franka związanych z próbą rozwalenia meksykańskiego kartelu (a przynajmniej jego części) Dos Soles, odpowiedzialnego za dystrybucję narkotyków na terenie miasta aniołów. Nie ma tu ciekawych zwrotów akcji, nie ma ciekawych dialogów i nie ma ciekawych postaci. Ot scenarzysta rzuca czytelnikiem po Togo (w pobliżu granicy z Ghaną), Meksyku i finalnie po ulicach Los Angeles. Brak dobrego wprowadzenia, brak dobrego nawiązania i rozwoju akcji i dość pretensjonalne jej zakończenie nieszczególnie zachęcają do sięgnięcia po kolejny zeszyt.
Również warstwa wizualna, za którą odpowiada Mitch Gerads, pozostawia wiele do życzenia. Mnie osobiście zarówno kreska autora, jak i tonacja kolorystyczna nie przekonuje w ogóle, co znacząco wpływa na końcową ocenę zeszytu.
Nic specjalnego jednym zdaniem.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz