środa, 6 sierpnia 2014

The Punisher #1

The Punisher objęty akcją odświeżenia wybranych serii (nazwa kodowa: Marvel Now) wydawcy nie wyszedł. Przynajmniej pierwszy numer. Miałem okazję czytać kilkadziesiąt zeszytów prezentujących losy Franka Castle, ale ten recenzowany w dniu dzisiejszym z pewnością należy do grona najsłabszych. Kuleje w zasadzie wszystko - poczynając od scenariusza, a na oprawie wizualnej kończąc.


Frank działa obecnie na terenie Los Angeles, wybór niby uzasadniony przez scenarzystów bogatą pod względem różnorodności architekturą krajobrazu, jednak mnie do końca nie przekonał. Jakby nie patrzeć klimat Nowego Jorku pasuje mi do tej postaci bardziej, więc po prostu może dajmy scenarzystom szansę na odpowiednie wykorzystanie kolebki przemysłu filmowego Stanów Zjednoczonych.

Historia, którą w pierwszym numerze przedstawia nam Nathan Edmondson nie jest najwyższych lotów, cóż, tak naprawdę jest zupełnie sztampowa i koncentruje się na działaniach Franka związanych z próbą rozwalenia meksykańskiego kartelu (a przynajmniej jego części) Dos Soles, odpowiedzialnego za dystrybucję narkotyków na terenie miasta aniołów. Nie ma tu ciekawych zwrotów akcji, nie ma ciekawych dialogów i nie ma ciekawych postaci. Ot scenarzysta rzuca czytelnikiem po Togo (w pobliżu granicy z Ghaną), Meksyku i finalnie po ulicach Los Angeles. Brak dobrego wprowadzenia, brak dobrego nawiązania i rozwoju akcji i dość pretensjonalne jej zakończenie nieszczególnie zachęcają do sięgnięcia po kolejny zeszyt.

Również warstwa wizualna, za którą odpowiada Mitch Gerads, pozostawia wiele do życzenia. Mnie osobiście zarówno kreska autora, jak i tonacja kolorystyczna nie przekonuje w ogóle, co znacząco wpływa na końcową ocenę zeszytu.

Nic specjalnego jednym zdaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz